Papieros "po"


Autor : Wojtek "MaDevil" Mroczek
HTML: Sara


    Pokój był ciemny, ciepły i pachniał rozgrzanymi ciałami. Zapalili papierosa - ostatniego z paczki.
    - Dobrze ci było - zapytała.
    Zamiast odpowiedzieć przytulił ja i pocałował w czubek nosa. Przez chwile leżeli w milczeniu dzieląc się papierosem.
    - Kochasz mnie? - zapytała w końcu dziecinnym głosem.
    - Kocham.
    - Ja ciebie tez.
    Znów zapadła cisza. Wychylił się z lóżka. żeby zgasić papierosa w popielniczce stojącej na podłodze. Spojrzał na dziewczynę. Leżała wpatrzona w rozjaśnione światłami miasta nocne niebo za oknem.
    - A gdybym umarła...?
    - Płakałbym.
    - A później?
    - Popłakałbym jeszcze trochę.
    - Głupek!
    - O co Ci chodzi? Naprawdę bardzo bym płakał - powiedział z udawana naiwnością.
    - Jejku, ale ja mówię poważnie.
    - Ja tez.
    - Idiota - dziewczyna zrobiła obrażoną minę i ostentacyjnie odwróciła się twarzą do ściany.
    Uszczypnął...
    - Zostaw w spokoju mój tyłek! - wykrzyknęła śmiejąc się. - Z tobą nigdy nie da się poważnie pogadać.
    - Po co rozmawiać poważnie - świat to wesołe miejsce.
    - Akurat...
    - Ja ci to mówię.
    - O! No to napewno tak jest - wydęła policzki.
    - No dobrze - już jestem poważny.
    - No wiec, co?
    - Co?
    - Co byś zrobił, gdybym umarła?
    - Pozbierałbym się jakoś i w końcu znalazłbym sobie inna...
    - Drań! - pisnęła udając wściekłość.
    - Przecież właśnie to chciałaś usłyszeć. Ja bym powiedział: "żyłbym sam do końca", a ty byś powiedziała: "wołałabym, żebyś sobie kogoś znalazł". Bo ty byś przecież zrobiła to samo, prawda?
    - Tak, tylko kiedy ty to mówisz, brzmi to jakoś tak wyrachowanie, cynicznie... A przecież chodzi o śmierć.
    - No tak - zgodził się spokojnie.
    - A ty nie boisz się śmierci?
    - Nie.
    - Wszyscy się boja śmierci. Nawet ci głęboko wierzący. Nawet samobójcy. Wszyscy. Ty napewno tez, tylko tak mówisz...
    - Nie, ja naprawdę nie boje się śmierci. A ty dlaczego się boisz?
    - Nie wygłupiaj się - szepnęła niepewnie.
    - Teraz akurat jestem poważny - chciałaś porozmawiać poważnie, no to rozmawiajmy. Chciałbym się dowiedzieć, czemu boisz się śmierci.
    - Musimy o tym...?
    - Tak. Chciałbym się dowiedzieć, co tak cię przeraża w śmierci.
    - No dobrze - westchnęła. - Dasz mi papierosa?
    - Skończyły się. Poczekasz? Zobaczę może mam jeszcze w płaszczu...
    - Nie... już - Usiadła krzyżując nogi. Oparła plecy o zimna ścianę. -No dobrze... W śmierci przeraża mnie jej nieuchronność. To, ze musze umrzeć.
    - Wszyscy umierają. To zupełnie zwyczajna rzecz.
    - Zaczęłam mówić, wiec mi nie przerywaj - skarciła go. - Najgorsze jest to, ze nie wiem co stanie się później. Najbardziej boje się tego, ze przestanę być. Ze nie będzie mnie, nie będę już odczuwać, myśleć. Można powiedzieć, ze wszystko pochłonie czerń, tylko, ze czerni tak naprawdę tez nie będzie... - zadygotała. - Jak możesz się nie bać śmierci?
    - Jeżeli faktycznie rozpłynę się w nicości, to i tak będzie mi wszystko jedno. Nie ma wiec sensu się bać. Zwłaszcza jeżeli strach przed tym, co i tak nieuniknione miąłby wpłynąć na jakość mojego życia. Nie, nie można żyć w strachu - rozumiesz?
    - Tak...
    - A w najlepszym wypadku...
    - Niebo? Raj?
    - Bzdury. To nie dla mnie. W najlepszym wypadku przebudzę się zawieszony w ciemności. Bezcielesny w świecie bez wymiarów i energii. Umysł uwięziony w pustce.
    - W najlepszym wypadku? - jęknęła. - Przecież to gorsze niż piekło.
    - Wcale nie. Mógłbym myśleć. I wyobrażać sobie. Wybraziłbym sobie energie. Potem światło... Gwiazdy i planety. Na jednej z planet wyobraziłbym sobie życie. Rośliny, zwierzęta, ludzi. Ciebie. Wymyśliłbym sobie świat i ciało, w którym mógłbym żyć...
    - Głupoty pleciesz - roześmiała się i przywarła do niego ustami.
    - Udało się raz, uda się i drugi - szepnął do siebie. Ale ona już go nie słyszała, zajęta całowaniem jego szyi. Po chwili znów zaczęli się kochać.

Koniec
    5.IX.2001

Koniec
    5.IX.2001