Mit


Autor :Anna Prus
Html : Sara


    Na samym początku była tylko pustka i bezkresne czarne niebo. Wtedy to Lew (zwany Lwem Bez Imienia) uformował ogromny płaski ląd, bez kresu niemalże i na samym jego krańcu, gdzie, jak mówił, niebo styka się z ziemią, a słońce przesypia noce, obrał swa siedzibę, niedostępna dla śmiertelnych.
    Potem na ziemi utworzył góry, doliny, kotliny, pagórki, równiny i pustynie i wysypał wszystko piaskiem lub glebą.
    Następnie rozwiązał nabrzmiałe wstążki źródeł i puścił wolno rzeki, które pobiegły do pustego morza. W ową morska pustkę wlał morze bezbrzeżne, słone i czyste.
    Tego dnia Lew odpoczął, bo wiedział, ze czeka go jeszcze dużo pracy. Napił się z najczystszej krynicy i ułożył się zmożony snem na czystej, pachnącej ziemi.
    Kiedy wstał, stworzył rośliny - drzewa owocowe i zwykłe - krzewy i krzewinki, kwiaty o każdej barwie i o każdym kształcie, pachnące i piękne. Stworzył trawy i zboża, i miękkie mchy i chropowate porosty i kłujące kaktusy. Morze zapełnił wodorostami, algami i glonami.
    Zjadł na spróbowanie zielone jabłko i cytrynę z dwóch bliźniaczych drzew. Bardzo mu smakowały.
    Po kilku dniach Lew usiadł w wysokiej trawie i zobaczył, że rośliny marnie rosną, kwiaty więdną, a owoce gniją. Główkował chwilę, zwieszając swą złocistą grzywę i mrużąc mądre, modre oczy. W końcu aż podskoczył, olśniony.
    Brakowało światła.
    Przeciągnął więc się i wytężył swą moc. Stworzył przepięknego młodzieńca, całego świetlistego i w złocie i umieścił go na czarnym firmamencie. Słońce rozjaśnił wszystko, co stworzone i drzewa, szumiąc słowa podzięki podniosły znów swe korony, kwiaty rozwinęły zaciśnięte płatki, a trawy zabłysły zielenią.
    Słońce świecił cały dzień i Lew powiedział mu:
    "Słoneczko świetliste, dam ci odpoczynek, który nocą nazwiemy. Wówczas schowasz się za Morzem, w moim domu i uśniesz słodko. Na twoje zastępstwo utworzę Księżyc, srebrną jak woda w potoku, ale nie tak jasną i radosną jak ty"
    I Lew stworzył Księżyc, srebrną i smutną, ale zarazem pełną gracji i poezji. Słońce zakochał się w niej bez pamięci i dał jej wiele małych dzieci. Nie wiedział, czy wolno mu było to zrobić i poszedł stropiony do Lwa. Ukląkł i rzekł: "Nie wiem, czy dobrze zrobiłem, nie gniewaj się, Lwie"
    "Nie musisz bać się mnie i mojego gniewu, kocham dzieci moje. Miłość jest ważna, Słoneczko i kochaj swą małżonkę. Jednak musicie się rozłączyć, bo taki ustaliłem porządek. Kiedy ty świecisz, Księżyc śpi. Kiedy Księżyc wychodzi, ty zasypiasz. - widząc stropioną minę Słońca dodał - Spotykajcie się dwa razy dziennie, tuż przed twoim wschodem i jej zachodem i na odwrót. Raz na jakiś czas mogę wam dać długie spotkanie, lecz będzie to rzadko, bo mieszkańcy Lądu będą bać się zniknięcia ciebie, będziesz bowiem życie im dawał. Tak ustaliłem. Dzieci wasze niech od dziś zowią się wspólnym mianem - Gwiazdy, ale możecie nazwać każdą z nich wedle waszego uznania."
    Potem Lew olśniony po raz wtóry, dał drzewom dusze i nazwał je hamadriedi , dał rzekom i potokom dusze i nazwał je najedi.
    Gdy najady i hamadriady zaczęły tańczyć i śpiewać, usnął wreszcie porządnie i spał rok cały, w słońcu i w nocy.
    Zbudziła go najada.
    "Lwie ukochany, wypatrujemy wody z nieba i nie nadchodzi. Drzewa schną, trawy schną i potoki wysychają. Uracz nas wodą, błagamy..."
    Stworzył więc Lew deszcz, a potem śnieg i grad i pory roku - Jesień, Zimę, Wiosnę i Lato, cztery piękne kobiety i jednego mężczyznę. Zimie dał za atrybut koronę lodową, Jesieni (mężczyźnie) - liściasty wianek przetykany złotą i słodką światłością słońca, Latu kosz owoców, a Wiośnie kwiatowe girlandy.
    I wtedy, przy ich stworzeniu, dał im cząstkę swej Magii.
    Później stworzył nową Magię, Magię Źródła i rozmieścił ją pod ziemią w różnych częściach Lądu.
    Lew, czując Moc, stworzył zwierzęta, dokładnie po dwa - samca i samicę z każdego gatunku - najpierw ryby, potem gady i płazy, potem ptaki, a na końcu ssaki. Rzekł im wtedy:
    "Rozmnażajcie się i kochajcie się jak chcecie, mówcie językiem swym i językiem moim, śpiewajcie i tańczcie, nie czyńcie zła. Zasnę. Gdy się obudzę, pragnę zobaczyć świat już zazwierzony i ułożony tak, jak wy tego chcecie."
    I zasnął po raz kolejny, wycieńczony.
    Gdy wstał, zaczął najcięższą część Stworzenia. Stworzył Mksessich - półgwiazdy, twory miłości gwiezdno-najadziej. Lud Mkessi, wielcy mędrcy i patroni wszystkich krain - Wrzoska, Pustynka, Leśna, Dąbka, Morski i wielu, wielu innych, otrzymało swoje miejsce na Lądzie.
    I w końcu stworzył elfy - Pierwszy Lud. Nauczył je magii i rozesłał po lasach i wybrzeżach. Elfy były bowiem Dziećmi Morza, Lasów i Wrzosowisk.
    Potem stworzył krasnoludy, Dzieci Gór, Kotlin i Jaskiń i nauczył górnictwa. Umieścił je w górach. Na ich prośbę poprzetykał góry złożami złota białego, żółtego i zielonego; srebrem, platyną, rudami metali i cennymi kamieniami. Lew otrzymał od Drugiego Ludu pierwszy wyrób - piękną biało-zieloną koronę wysadzaną diamentami.
    Na koniec stworzył ukochanych niziołków - dobrych, poczciwych i pracowitych. Nazwał ich Ludem Pola, Łąki, Sadu i Doliny.
    Po tym wszystkim Lew dał pożyć Trzem Ludom na Wielkim Lądzie w spokoju i błogości.
    Wiedział jednak, że musi stworzyć Zło, bo świat ma istnieć w równowadze i harmonii. Musi być Zło.
    Stworzył więc paskudnych orków, złośliwe hobgobliny i chaotyczne gobliny, obrzydliwe leśne stwory - gigantyczne pająki, jadowite węże, mantykory, vywerny, trujące rośliny, krokodyle, błotniarzów, zjawy, wampiry, ożywieńców, bazyliszki, złe smoki i ogry.
    Zauważył, że nieco zapędził się z tworzeniem zła i stworzył swym najukochańszym elfom pod opiekę i patronat fauny, centaury, jednorożce, gryfy, hipogryfy, feniksy oraz satyry.
    Lew stwierdził, że świat teraz jest podzielony na dobro i zło, białe i czarne, a nie ma pomiędzy nimi odcieni szarości.
    Dał więc światu driady, pernarów zwanych górzynami i Kesów, najbardziej z wyglądu do elfów podobnych. Były to Ludy Neutralne lub Szare.
    Musiał nauczyć Trzy Ludy i Ludy Szare zabijania w obronie własnej i w walce o przetrwanie. Dał im łuki, strzały, miecze, sztylety, piki, halabardy i nauczył jazdy konnej. Dał zbroje i pancerze. Nauczył krasnoludy wytwarzać te produkty.
    I dzieło stworzenia było skończone.
    Powiedział im tylko:
    "Nie jestem waszym bogiem, lecz przyjacielem, nie stawiajcie mi świątyń i nie módlcie się do mnie. Nie składajcie mi ofiar. Chyba, że taka będzie wasza wola i to was uszczęśliwi. Róbcie wszystko byście byli szczęśliwi. To jedyna moja wola"
    Pozostało tylko podzielić Wielki Ląd na części - wyspy i kontynenty.
    Kiedy to uczynił, oddalił się za Morze, niesiony na skrzydłach wiatru.